wtorek, 25 grudnia 2012

Wesołych Świąt!!!

WESOŁYCH ŚWIĄT!!!


Kochane! 

Życzę Wam przede wszystkim spokoju, zdrowia i radości. Aby ten czas był dla Was możliwością podładowania akumulatorków dobrą energią i pozytywnymi myślami. Dużo miłości, ciepła i nadziei.

Wasza Toldinka (nadal w dwupaku z Jaśkiem ;))

poniedziałek, 10 grudnia 2012

Tusz Big Volume Lash bio Eveline

Do recenzji tego tuszu zabierałam się od dłuższego czasu. Kupiłam go w Superpharm za niewielkie pieniądze, bo akurat potrzebowałam tuszu codziennego. Czyli takiego, który będzie się dobrze zmywał, szybko nakładał i dawał naturalny efekt. No, taka natura w wersji turbo ;) I tak w moje łapki wpadł tusz Big Volume Lash bio formuła od Eveline. Jest on dostępny w kilku wersjach. Wybrałam ten z formułą bio licząc na łatwe zmywanie. 


POJEMNOŚĆ: 9 ml

WYPRODUKOWANO: we Francji
DOSTĘPNOŚĆ: swój kupiłam w SuperPharmie, ale sądzę, że dostaniecie je tam, gdzie inne kosmetyki kolorowe Eveline
CENA:  ok. 11 zł

OPAKOWANIE:




Pękaty, podobny do Rimmelowych czy Maybellinowych tuszy pojemniczek. Opakowanie jest matowe, wykonane z zielonego plastiku. Napisy się nie ścierają. 


Szczoteczka jest gumowa ze średniej długości włoskami. Jest ona także giętka. Producent określa ją jako Bold and Flexy. Jak dla mnie aż taka Bold to ona nie jest - w każdym razie w porównaniu z Avonowym tuszem ;) Ale nie jest też zdecydowanie mała. Szczoteczka nabiera odpowiednią ilość tuszu.




EFEKT:




Tusz bardzo ładnie rozdziela rzęsy. Wygodnie się nim maluje. Daje raczej naturalny efekt. Żeby osiągnąć konkretne pogrubienie trzeba się trochę namachać. Raczej nie wydłuża. Niestety Dosyć szybko wysycha i przez to potrafi się osypywać. Plus za niesklejanie rzęs.


OPINIA OGÓLNA:

Polubiłam się z tym tuszem. Używam go na co dzień  Łatwo się zmywa (w porównaniu z MF 2000Calorie). Nie podrażnia. Mógłby być bardziej czarny i się nie osypywać (choć to drugie nie zdarza się codziennie). Ogólnie jestem na tak i na pewno wypróbuję też inne maskary tej firmy. Za taką cenę warto :)

Czy kupię ponownie? Raczej nie. Choć był dobry, do ideału mu ciut brakuje. Poza tym lubię testować nowe tusze :)

A jakie są Wasze ulubione tusze "codzienne" ?

niedziela, 9 grudnia 2012

Mydło w płynie Joanna KoroLOVE

Zazwyczaj nie opisuję tego typu produktów, choć zużywam ich sporo. Pojawiają się czasem w denkach lub gdy mi wyjątkowo nie przypadną do gustu. Z tym produktem jest inaczej. A dlaczego? O tym za chwilę :)

Joanna koroLOVE mydło o zapachu zielonej herbaty


POJEMNOŚĆ: 500 ml

WYPRODUKOWANO: w Polsce
DOSTĘPNOŚĆ: jak dotąd widziałam tylko w SuperPharmie
CENA:  ok. 5-6 zł

OPIS PRODUCENTA:


Mydło z niezwykłej serii KoroLOVE o ekscytującym zapachu zielonej herbaty to nie tylko wyjątkowa receptura i apetyczny wygląd. Używając go poczujesz, jak delikatna formuła dokładnie oczyszcza Twoją skórę, pozostawiając ją świeżą i miłą w dotyku. Zawarte w mydle składniki zapewnią jej właściwą pielęgnację, a piękny zapach zielonej herbaty pozostanie z Tobą na długi czas. Produkt może być stosowany do mycia rąk i całego ciała. 

Polecamy również mydła w płynie o zapachu: mandarynki, dzikiej róży oraz alg morskich.

Mydło dostępne w opakowaniu z pompką oraz opakowaniu uzupełniającym.

Informacja pochodzi ze strony internetowej firmy Joanna.

OPAKOWANIE:



Dosyć pękata butla z pompką. Na stronie Joanny wyczytałam, że dostępna jest także wersja uzupełniająca, ale ja jej nigdzie nie widziałam. Ogólnie nie mam zastrzeżeń - tylko tyle, ze tak pękata butla miała problem, aby się zmieścić na małej umywalce w toalecie. Poza tym to normalny pojemnik na mydło :)


KONSYSTENCJA I ZAPACH:

Mydełko jest dosyć rzadkie, przezroczyste i soczyście zielone. Dobrze się nim myje dłonie. Ale to mnie w nim urzekło to zapach. Całkowicie skradł moje serce. Uwielbiam go. Joanna po raz kolejny nie zawiodła mnie w tej kwestii. Zapach jest intensywny i naturalny. Pozostaje z nami na dłoniach. W tej chwili używam go w kuchni. Dobrze sobie radzi z neutralizowaniem kuchennych zapachów na dłoniach.

OPINIA OGÓLNA:


Jestem zachwycona tym produktem. To już moje drugie opakowanie i na pewno kupię kolejne. Jeśli tylko uda mi się je jeszcze dostać. Z chęcią wypróbowałabym pozostałe wersje zapachowe. 

Czy kupię go ponownie? Zdecydowanie tak.

A Wy znacie i lubicie? :)


środa, 5 grudnia 2012

Denko w wersji XL czyli zużycia sierpniowo-listopadowe.

Dawno nie pojawiały się posty denkowe. Trochę przez ten cały remont, bo nie mogłam w jednym miejscu zebrać wszystkich zużyć, a trochę przez to, że jak już je zebrałam to nie miałam siły ich opisywać. Ale mobilizacja nastąpiła i oto jej wyniki.


PIELĘGNACJA TWARZY


1. Płatki do dekamijażu Rival de Loop - kupione w Niemczech. U nas ich nie widziałam. Nasączone olejkiem płatki do demakijażu oczu. Skuteczne choć pozostawiają dosyć uporczywy tłusty film. NIE KUPIĘ.

2. Avon krem nawilżający ANEW Aqua Youth - kremik dostałam z wymianki. W sumie to go polubiłam. Efektów nie dawał jakichś rewelacyjnych, ale po prostu mi się go przyjemnie używało. Przyjemny zapach i żelowa konsystencja. NIE KUPIĘ.

3. Płyn micelarny Bioderma Sensibio - mój ulubiony od ponad roku. Mam już spory zapas.KUPIĘ

4. Płyn Micelarny La Roche-Posay - próbka była dosyć mała. nie był zły, ale zdecydowanie lepsza Bioderma. NIE KUPIĘ.

5. Dezodorant Yves Rocher - nie wiem czemu się tu pojawił. Chochlik. Pełna recenzja TUNIE KUPIĘ.

PIELĘGNACJA WŁOSÓW


6. Szampon Dove do włosów fabowanych - nie zauważyłam, aby przedłużał kolor. Mimo to lubię szampony tej firmy. Choć wolę wersję nawilżającą. NIE KUPIĘ.

7. Pianka Taft Shine - rzeczywiście nadawała włosom połysku. Ale poza tym jak dla mnie nie różniła się działaniem od zwykłej pianki. Ot pianka do włosów. NIE KUPIĘ (lubię testować nowości)

8. Spray do włosów Styling Joanna - dziwny produkt. Niby utrwalał, ale pozostawiał włosy sztywne i jakieś takie nieprzyjemne. Zużyłam, ale nie polubiłam. NIE KUPIĘ.

PIELĘGNACJA CIAŁA



9. Mydło w płynie Korolove Joanna o zapachu zielonej herbaty - wkrótce recenzja. Jak to mówią stay tuned  :) KUPIĘ

10. Dezodorant w kulce Garnier mineral - dostałam go w ramach wygranego konkursu. Zużyłam dosyć szybko. Używało się przyjemnie. Nie podrażniał. Trochę luźna zakrętka, ale poza tym fajny produkt. MOŻE KUPIĘ

11. Citroderm body spray - okropieństwo. Jak widać wyrzucam niezużyty. Nie wiem o co chodziło producentowi, ale mu nie wyszło. Okropnie śmierdzi. Postraszył na półce jakiś rok i w końcu się z mężem zlitowaliśmy i wyrzucamy. NIE KUPIĘ!!!


12. Palmers balsam na rozstępy - niedługo recenzja także zdecydowanie stay tuned :D Zakupiony z polecenia. KUPIĘ

13. Pianka do golenia Isana - normalna pianka do golenia. Spełnia swoje zadanie, ale jakoś mnie specjalnie nie urzekła. MOŻE KUPIĘ

14. Płyn do higieny intymnej AA - przyjemnie się używało. Nie podrażnił. Całkiem w porządku. MOŻE KUPIĘ


15. Żel pod prysznic Kappa - dostałam go w pierwszym Blogboxie. Zdecydowanie wydajny. Przezroczysty żel o owocowym zapachu. Mnie ten zapach niestety nie urzekł. Nie mój typ. Ogólnie nie jest to zły produkt, ale nie trafiał w moje gusta zapachowe, więc trochę go męczyłam. NIE KUPIĘ.

16.  Żel pod prysznic Adidas - mój mąż też postanowił dorzucić mi coś swojego jako, że jest aktywnym fanem i wspieraczem mojego blogowania. Żele adidasa bardzo mu podpasowały i chyba zostaną z nami na dłużej, choć kupujemy zazwyczaj te, które są w promocji (Adidas pojawia się już 3 raz, co jest jednak potwierdzeniem, że się spodobał). KUPIĘ

17. Żel pod prysznic Avon Senses Serenity - urzekł mnie całkowicie zapachem. Zresztą mojego męża także i butelka się szybko skończyła. Używałam nie tylko dlatego, aby się umyć, ale żeby sobie poprawić nastrój. Świeży, mandarynkowy, cudny :) KUPIĘ

Najlepszymi produktami tego projektu były żel pod prysznic Avon, balsam Palmers i mydło w płynie Joanna, a najgorszymi spray Citroderm.

I do kosza z nimi! :)


poniedziałek, 3 grudnia 2012

Krem do rąk Alterra

Ostatnio moim ulubionym kremem do rąk jest krem Alterra Granat i Aloes. Dostałam go w Blogboxie od Orlicy. Jak tylko zaczynają się chłodniejsze dni, moje dłonie przechodzą metamorfozę. Ogólnie zawsze są nieco wysuszone, ale to nic w porównaniu z ich stanem zimą. Skóra pęka i jest zaczerwieniona. Boli. Czasami wyglądam jakbym ocierała dłonie o kaktusa :/ Postanowiłam w tym roku z tym walczyć. Ustawiłam kremik w każdym możliwym miejscu. Ten stoi w łazience :)



POJEMNOŚĆ: 75 ml
WYPRODUKOWANO: w Niemczech
DOSTĘPNOŚĆ: drogerie Rossmann
CENA:  7,99 zł

OPIS PRODUCENTA:



Każda skóra zasługuje na indywidualną pielęgnację. Krem do rąk Alterra został opracowany specjalnie do zniszczonej skóry dłoni. Połączenie substancji czynnych z oleju z pestek granatu*, ekstraktu z aloesu* i masła shea pielęgnuje zniszczone i suche dłonie z aksamitną delikatnością. Krem do rąk Alterra szybko się wchłania, nie pozostawiając na skórze warstewki tłuszczu.
*z kontrolowanej biologicznie uprawy
Nie zawiera składników pochodzenia zwierzęcego.


OPAKOWANIE:





Klasyczna tubka wykonana z nieprzezroczystego plastiku. Moim zdaniem prezentuje się całkiem nieźle.


SKŁAD:

Co prawda składniki, które są wymienione w nazwie w składzie są dość daleko to jednak jest to produkt przyjazny. Wszystko naturalne i bez jakichś parabenów czy innych świństw. 

KONSYSTENCJA:


Konsystencja jest taka średnia. Ani bardzo lejąca ani bardzo treściwa. Jak dla mnie w sam raz. Wchłania się bardzo szybko. I nie pozostawia tłustej warstewki. Dzięki temu można nawet całkiem sporo kosmetyku użyć na raz.

OPINIA OGÓLNA:


Kremik ten bardzo polubiłam. Zapachem na początku trochę mnie odstraszył, ale szybko się przyzwyczaiłam i teraz w sumie go lubię. Przypomina mi te zielone chusteczki do demakijażu Alterry. Dzięki temu, że szybko się wchłania i nie zostawia lepkiej warstwy często go używam. Ciężko mi ocenić jego działanie. Wydaje się, że jest dobre, ale moje dłonie często po prostu olewają kremy i żyją swoim życiem. 

Czy kupię go ponownie? Zdecydowanie tak.

A Wy go lubicie? :)
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...